Czytanie książek jest trendy, cool i mega
Czy jemy w MacDonaldzie, bo podawane tam potrawy są pożywne? Czy coca-colę pijemy, bo jest słodka? Czy nosimy buty marki Nike, bo są wygodne? Oczywiście są, ale wybieramy je z powodu emocji, które w nas wzbudzają: wrażenia radości, spełnienia, euforii, satysfakcji, dumy. A uczucia te rodzą się za sprawą marketingowców, którzy doskonale wiedzą, jak rozbudzić w nas potrzebę, którą zaspokoi dopiero ich produkt. Dlaczego więc nie zareklamować (a w rezultacie sprzedać) w ten sposób czytania?
Kilka słów o reklamie…
Reklama może bawić, wzruszać, zaskakiwać, zmuszać do refleksji, ale przede wszystkim ma być skuteczna. A żeby była skuteczna, musi sprzedawać. A żeby sprzedawać, musi przeprowadzić odbiorcę przez cztery, kolejne etapy, nazywane modelem AIDA:
A – Attention (uwaga) — aby reklama zainteresowała, musi zostać zauważona;
I – Interest (zainteresowanie) — aby reklama wzbudziła pożądanie, musi zainteresować;
D – Desire (pożądanie) — aby reklama skłoniła do działania, musi wzbudzić pożądanie;
A – Action (działanie) — to efekt każdej skutecznej reklamy: kupienie produktu, zamówienie usługi, przekonanie do idei itd.
Na przykład: każdy samochód bez marketingowego opakowania po prostu jeździ, ma koła, siedzenia, kierownicę. Nie wyróżnia się niczym szczególnym i nie wyróżnia żadnego użytkownika. Aby odróżnić się od konkurentów i zainteresować kupnem swojego modelu potencjalnego odbiorcę, należy go wpierw wybrać (np. powinna to być osoba z prawem jazdy, którą stać na kupno i utrzymanie samochodu). Następnie trzeba znaleźć unikatowe walory auta (np. bezpieczne, poprawiające nastrój), spakować je w atrakcyjną ofertę („Najbezpieczniejsza z przyjemności”) i przedstawić w reklamie (np. za pomocą billboardu na trasie dojazdowej do pracy). Nasz skuteczny billboard reklamowy samochodu:
A – przyciągnie uwagę (błyskającymi diodami);
I – zainteresuje – (napisem „Najbezpieczniejsza z przyjemności”);
D – wzbudzi pożądanie – (zdjęciem ze szczęśliwymi i atrakcyjnymi pasażerami);
A – skłoni do działania (ofertą „Do końca miesiąca w dowolnym kolorze bez dopłaty”).
Dlaczego by nie sprzedawać czytania?
Zareklamowanie samochodu wydaje się proste i oczywiste. Dlaczego z czytaniem miałoby być trudniej? Spróbujmy. Każda książka ma tytuł, autora, treść. Aby zainteresować nią potencjalnego odbiorcę, należy go najpierw wybrać (osoba potrafiąca czytać, widząca, która może wygospodarować czas na czytanie), następnie odszukać unikatowe walory reklamowanej książki (zaskakuje, bawi, pobudza do myślenia), przygotować wyjątkową ofertę („Nie zaśniesz, zanim nie skończysz”) i przedstawić ją w reklamie (np. w formie ulotki do poczytania w stołówce szkolnej). Nasza skuteczna reklama książki:
A – przyciągnie uwagę (ulotka z fragmentem książki w nieoczekiwanym miejscu);
I – zainteresuje – (napisem „Nie zaśniesz, zanim nie skończysz”);
D – wzbudzi pożądanie – (porównaniem do lektury bijącej rekordy popularności);
A – skłoni do działania (ofertą „Do każdej lektury +1 ocena wyżej na kartkówce”).
Ważne, żeby cel nauczyciela – promotora czytelnictwa – dla ucznia był tylko środkiem do innego, atrakcyjniejszego celu. Wystarczy wymyślić zadanie, grę lub zabawę, do których polecana książka będzie swoistą instrukcją. Kilka inspiracji:
• stwórz scenariusz gry terenowej zainspirowanej powieścią Lalka;
• przygotuj scenariusz teledysku Ferdydurke i go wyreżyseruj;
• przygotuj (stwórz z fotografii lub ilustracji) komiks Ferdydurke;
• zaplanuj, a następnie wykonaj dekoracje i rekwizyty do sztuki Zemsta;
• opisz wybraną stronę z dowolnego komiksu tak, jakbyś opowiadał o niej osobie niewidomej, następnie przeczytaj opis komuś, kto wcześniej nie widział komiksu, i zapytaj, czy na jego podstawie dobrze sobie wyobraził rysunki.
Książkowy efekt WOW, czyli kilka marketingowych sztuczek…
Wszystkim znudziło się już omawianie lektur według szablonu: wypisz i scharakteryzuj bohaterów, zredaguj plan wydarzeń, omów główną problematykę. Współcześni uczniowie potrzebują czegoś więcej… Zamiast tradycyjnych sposobów omawiania lektury, zaproponujcie uczniom, żeby napisali scenariusz, a potem nakręcili trailer filmowy, albo niech przygotują dżingla z motywem muzycznym, który będzie pasował do głównego wątku, albo niech wymyślą gadżet, którym mogłaby się posługiwać któraś z bohaterek… Coś takiego jak martini Jamesa Bonda. Niech uczniowie zastanowią się, jaki produkt mógłby być reklamowany przez jednego z bohaterów i przygotują reklamę takiego produktu. Chodzi o to, żeby czytanie i wgłębianie się w lekturę działo się przy okazji… Przy okazji robienia czego, co jest uczniom bliskie, co jest z ich świata. Niech nie czytają dla czytania… Niech czytają, bo jest temat, który muszą rozgryźć.
Marketing to emocje
Spece od marketingu już dawno zwąchali pismo nosem, że dobra reklama wzbudza emocje i to właśnie dzięki emocjom produkt jest sprzedawany. A przecież dobra literatura czy sztuka właśnie na emocjach się opiera… Tak, wiem, to truizm, ale czasem warto go użyć, żeby wybrzmiało to, co oczywiste. Książki to nie tylko zapisane strony, to także doświadczenia i uczucia, których często nie mamy szansy przeżyć w realu. Pokażmy więc uczniom, że dzięki książkom mogą wejść w niedostępne, tajemnicze światy, które tylko czekają na odkrycie. Do przeszłości odeszły sklepy ze smutnymi witrynami i jednolitymi produktami, po które ustawiały się kolejki. Z uwagi na bogactwo (czy wręcz przekleństwo) występujących dziś wyborów, produkt, aby się wyróżnić, musiał się odświeżyć, przepakować, a witrynę trzeba było zamienić w scenę. Podobnie jest z produktem szkolnym, czyli wiedzą, która toczy nierówną walkę o uwagę i czas uczniów. Aby zwiększyć jej szanse, nauczyciel musi stać się marketingowcem, który oferowany produkt opakuje tak, by zwracał uwagę, zaciekawiał, interesował, a wreszcie wzbudzał w uczniach pożądanie i chęć jego zdobycia..